Na kilka dni naszą bazą stało się czwarte pod względem wielkości miasto kraju czyli Karakoł (po kirgisku czarna ręka). Można powiedzieć, że tu kończy się cywilizacja, dalej są już tylko góry, lodowce i granica z Chinami. Miasto zwane bramą Tienszanu jest doskonałą bazą wypadową w góry i doliny położone po tej stronie jeziora. Nie jest natomiast szczególnie atrakcyjnym miastem – blaszane budy, bardzo zniszczone domy, dziurawe ulice oraz bloki z wielkiej płyty pomiędzy, którymi można spotkać np. pana wyprowadzającego na postronku krowę.
Ale nie byłabym sobą, gdybym nie dała temu miastu szansy i nie wybrała się na poszukiwania wartych zobaczenia miejsc. Mówi się, że w Karakole jest więcej zabytków niż w stołecznym Biszkeku. I faktycznie są … dwa. Pierwszy z nich to meczet Dungański. Dunganie, czyli chińscy muzułmanie, osiedlili się na tych terenach pod koniec XIX wieku. W pierwszej dekadzie ubiegłego wieku wybudowali bardzo charakterystyczny obiekt zdecydowanie bardziej przypominający fragment pagody niż meczet, który obecnie schowany jest nieco wysokimi budynkami. Kolorowy drewniany budynek otoczony drewniany płotkiem i ukwieconym ogródkiem gdyby nie kolumnada i wygięty dach nie wzbudzałby żadnego zainteresowania. Za czasów ZSRR w meczecie mieścił się magazyn, obecnie świątynią zarządza społeczność muzułmańska. Przed bramą wejściową przesiaduje dość duża grupa ludzi, z których jeden zwraca uwagę na nielicznych turystów chcących wejść do środka. Oczywiście pilnuje, że być odpowiednio ubranym, muszę założyć „elegancką” pelerynę z kapturem tylko po to by móc wejść na plac przed świątynią, bo wejście do wnętrza zagrodzone czerwoną tasiemką nie jest możliwe. Na końcu ulicy widać kolejny – tym razem już współczesny meczet, do złudzenia przypominający wszystkie wcześniej widziane w Kirgistanie. Czyżby był tu jeden wykonawca tego typu budowli, a może producent dachów do meczetów – bo naprawdę wszystkie są identyczne.
Drugi wart zobaczenia obiekt to wzniesiona przez rosyjskich przesiedleńców piękna, drewniana cerkiew (nazywana też katedrą) Świętej Trójcy z 1895 roku. W czasach ZSRR mieściła się tu szkoła sportowa dla dzieci. Podobnie jak meczet i ta świątynia otoczony jest dość nieuporządkowanymi kwiatowymi rabatkami. Wnętrze nie zachwyca, zewnątrz obiekt wymaga wielu prac konserwatorskich, ale złote kopuły w promieniach słonecznych robią wrażenie.
Planując podróż do Kirgistanu przeglądałam oczywiście internet i znalazłam bardzo profesjonalną stronę informacji turystycznej w Karakole. Niestety, profesjonalizm informacji kończy się na pięknej stronie. Zarówno przed wylotem, jak i w trakcie pobytu próbowałam wszystkimi możliwymi środkami komunikacji, jak również osobiście zdobyć informacje o ich ofercie. Niestety nie udało się. Punkt był zamknięty, a na wiadomości nie odpowiedzieli do tej pory.
Kilkanaście kilometrów na północ od miasta, znajduje się muzeum – mauzoleum zmarłego tu podróżnika i badacza Azji Centralnej Nikołaja Przewalskiego. To on jako pierwszy opisał pewien gatunek niewielkiego dzikiego konika, nazwanego później jego nazwiskiem. Muzeum raczej nie zachwyca – trochę fotokopii dokumentów, kilka sprzętów obozowych i podróżniczych z epoki i wypchane zwierzęta.
Zdjęcia zrobiłam w sierpniu 2023 r.
Zapraszam do wcześniejszych wpisów dotyczących tej wyprawy:
pierwszy przystanek Abu Zabi i największe atrakcje
krótki postój w Biszkeku – stolica Kirgistanu skąd wyruszamy aby odkryć bajkowy kanion i zobaczyć siedem byków
Specyficzny klimat, wciąż pamiętany z mojego dzieciństwa, takie miejsca budzą moje wspomnienia, chętnie bym się tam wybrała.
Pobyt w kirgiskich miastach to dla mnie podróż w czasie. Przecież nie tak dawno takie “klimaty” panowały w Polsce.
Dokładnie, pamiętam je zwłaszcza z dzieciństwa, kiedy jeździłam do rodziny na wieś, w odległej od cywilizacji, jakby wkraczało się w zupełnie inny świat. Teraz ta wieś bogata, chaty zamienione w piękne domy, ale nostalgia za dawnym wyglądem pozostała.
Miło poczytać o czymś ciekawym. Zawsze coś w głowie zostaje, tak więc i walor edukacyjny jest.
🙂 dziękuję i zapraszam ponownie
czarna ręka- ciekawa nazwa miasta. Miejsca do zwiedzania take religijne, mogą być dla niektórych ludzi ciekawe
Zawsze staram się odwiedzać świątynie podczas podróży, zwłaszcza takie, z którymi na co dzień nie mam styczności.
Takie miejsca są na swój sposób fascynujące, a ja lubię oglądać cerkwie i o nich też czytać.
Kirgistan zupełnie mnie zaskoczył. Też lubię klimat cerkwi, niestety tu niewiele zabytkowych przetrwało okres Związku Radzieckiego.
Fascynujące miejsce.
Ciekawe miejsce. Warto się tam udać.
Nie wiem czy kiedykolwiek się tam wybiorę, ale cieszę się, że dzięki Tobie mogę zobaczyć kawałek tego świata. Zostaję na dłużej. Pozdrawiam Ania
Zapraszam, rozgość się zatem na tak długo jak chcesz. Wkrótce ostatni odcinek z tej wyprawy.
Na zobaczenie tej pięknej drewnianej cerkwi na pewno się skuszę.
Dawne republiki poradzieckie mają naprawdę wiele do zaoferowania. Warto tam się wybrać dopóki nie są zadeptane przez masową turystykę.
Ciekawe miejsce. Zupełnie inne od tych wszystkich popularnych miejsc turystycznych, które odwiedzają wszyscy.
oj,marzą mi się tamte rejony. Nie wiem dlaczego, ale we wszystkich byłych republikach radzieckich dobrze się czuję… może to kwestia zrozumienia ludzi i ich mentalności