Kirgizja kojarzyła mi się z niesamowitymi krajobrazami, nie jest bowiem żadną tajemnicą, że prawdziwe bogactwo tego kraju tkwi w naturze. Dlatego po krótkim postoju w stolicy kraju, jak większość turystów ruszamy dalej. Nie jestem kondycyjnie gotowa do zdobywania wysokich szczytów, więc popatrzę na nie z dołu podziwiając jednocześnie atrakcje usytuowane wokół kirgiskiego morza.
W przeciwieństwie do sąsiedniego Uzbekistanu, Kirgistan nie oferuje zbyt wiele w kwestii komunikacji międzymiastowej. Możemy więc skorzystać z maszrutek lub wynająć samochód, biorąc pod uwagę stan techniczny pojazdów oraz jakość większości dróg wybrałam opcję trzecią – samochód z kierowcą.
Ruszamy w trasę liczącą ponad 400 km, a pokonanie jej zajmie nam cały dzień. Choć jedziemy w miarę nową i dobrze wyposażoną toyotą, to momentami czujemy się jak uczestnicy karawan przemierzający przed wiekami Jedwabny Szlak. Choć nazwa ta sugeruje liczbę pojedynczą, to naprawdę stanowił on wiele przeplatających się odcinków, a część z nich przebiegała właśnie przez tereny obecnego Kirgistanu. Ten odcinek drogi łączącej północny Kirgistan i południowy Kazachstan z chińskim miastem Chang’an liczący ok. 5 tys. kilometrów jest już wpisany na listę UNESCO. Z ponad 30 miejsc o znaczeniu historycznym usytuowanych wdłuż tego fragmentu Jedwabnego Szlaku jedynie 3 znajdują się w Kirgistanie. Są to ocalałe grodziska lub fragmenty osad Nawekat, Sujab i Bałasagun. I właśnie to ostatnie miejsce jest naszym pierwszym celem.
Droga, którą jedziemy początkowo mocno zakorkowana, z każdym przejechanym kilometrem staje się coraz bardziej pusta, coraz bardziej wyboista i coraz bardziej wąska. Ale wszystkie te niedogodności rekompensują widoki – bezmierna przestrzeń i majaczące w oddali wysokie szczyty i ta cisza. Tu ludzie żyją spokojniej, bez pośpiechu i nerwów, powoli mnie też udziela się ten błogostan.
Wieża Burana
Pasmo gór Tienszanu w tle, wokół cisza, przestrzeń i ceglana budowla. Jak na jedną z głównych atrakcji turystycznych kraju ludzi tu niewiele. Tu znajdowało się Balasagun, stolica dynastii Karachanidów – miasto, przyciągające kupców i ich karawany. Z tego miasta pozostała tylko wieża. Wieża Burana – jeden z najstarszych zabytków Kirgistanu. Mierzyła 45 metrów, przez lata niszczona zarówno przez ludzi, jak i naturę, obniżyła się o niemal połowę.
Równie interesujące jak sama wieża jest sąsiadujące z wieżą pole balbali – figur nagrobnych. Chociaż przeniesiono je w okolice wieży całkiem niedawno, wiele z nich jest starszych niż sam minaret. W pobliżu wieży znajduje się także małe muzeum, w którym zobaczyć można kilka interesujących zdjęć archiwalnych oraz zbiór artefaktów odzyskanych z tego obszaru.
Wg informacji wejście na teren jest płatne, jednak w dniu kiedy tam byłam nie znalazłam nikogo, kto pobierałby taką opłatę.
Ruszamy dalej, droga wzdłuż jeziora jest wielkim placem budowy i częściej poruszamy się objazdami niż właściwą asfaltową jezdnią. Po raz kolejny tego dnia błogosławię moment, w którym zdecydowałam się na ten luksus czyli samochód z kierowcą. Sama bym raczej tego nie przejechała.
Powoli zbliżamy się do kirgiskiego morza. Geograficznie rzecz biorąc, Issyk-kul jest bezodpływowym jeziorem tektonicznym położonym między dwoma pasmami gór Tien-szanu; największym jeziorem Kirgistanu i drugim, co do wielkości wysokogórskim jeziorem świata (po jeziorze Titicaca). Jego wody nigdy nie zamarzają, podobno stąd wzięła się nazwa oznaczająca gorące jezioro. Z powodu tych licznych objazdów niestety nie możemy podziwiać akwenu podczas drogi, ale w kolejnych dniach będą jeszcze do tego okazje.
Kanion Skazka (co po rosyjsku znaczy bajka) zdaje się być lepiej znany przez przyjezdnych niż mieszkańców Kirgistanu. Nawet nasz kierowca miał problem i nie trafił we właściwy zjazd, ale na szczęście szybko się odnalazł. Podobno w sezonie miejsce nieco się zagęszcza, ale w sierpniu spotkaliśmy tam zaledwie kilka osób. Wybierając się tam warto wiedzieć, że nie ma tam żadnych punktów gastronomicznych, teren jest spory, więc warto zwłaszcza latem zabrać ze sobą coś do picia. Wejście/wjazd jest płatny, drogę zagradza szlaban, a z drewnianej budki wychodzi mały maksymalnie pięcioletni chłopiec wyciągając do kierowcy rączkę po opłatę. Płacimy za osobę 50 somów (czyli niecałe trzy zł) i możemy poczuć się jak w bajce! Otacza nas pustynny, skalisty krajobraz, w oddali migotał błękit jeziora Issyk Kul, skały zachwycały kolorami – w niektórych miejscach czerwone, w innych bardziej pomarańczowe a nawet żółte.
Kirgiski wąwóz nie jest tak słynny, jak kaniony amerykańskie, czy choćby położony w sąsiednim Kazachstanie Kanion Szaryński. Wybierając się jednak w te strony, zdecydowanie warto umieścić go w planie swej podróży.
Zdjęcia zrobiłam w sierpniu 2023 r.
Zapraszam do wcześniejszych wpisów dotyczących tej wyprawy:
pierwszy przystanek Abu Zabi i największe atrakcje
drugi postój stolica Kirgistanu i odpowiedź na pytanie czy warto tu się zatrzymać na dłużej?
Zupełnie nieznany mi rejon świata. Po zdjęciach widzę, że ciekawy, więc zapewne warty odwiedzenia i zobaczenia na własne oczy.
Bardzo ciekawy i jeszcze na szczęście nie do końca odkryty przez masowego turystę. Dzięki temu bardzo naturalny i naprawdę warty zobaczenia.
Myślę, że to spora zaleta tego miejsca. Podobnie jak TosiMama, ja też kompletnie nie znam tego rejonu i właśnie ta niewiadoma, mniej turystów i piękno natury są tu bardzo atrakcyjne
Ponad 90% powierzchni Kirgistanu to góry, więc jest gdzie podziwiać to piękno natury.
Ciekawa ta wieża wygląda interesująco. W ogóle dobrze i starannie przygotowany wpis.
Dzięki za miłe słowa odnośnie wpisu 🙂 wieża (tak jak napisałam – jeden z ważniejszych zabytków Kirgistanu) stoi sobie pośrodku niczego, nie ogrodzona, nie strzeżona przez nikogo.
Takie krajobrazy są mi znane jedynie ze zdjęć, chciałabym kiedyś zobaczyć je na własne oczy, na razie delektuję się fotorelacjami.
To był pierwszy od wielu lat wyjazd podczas którego postawiłam właśnie na krajobrazy, a nie na zabytki i miasta. Chyba potrzebowałam zagubić się w takiej przestrzeni 🙂
Nigdy tam nie dotarłam na żywo i pewnie już mi się to nie zdarzy. Podoba mi się Twoja relacja.
Ależ pięknie, zwłaszcza ten kanion wygląda bajecznie. od lat te kraje chodzą mi po głowie i marzy mi się je odwiedzić
Dla mnie to wielkie odkrycie. O ile Uzbekistan miałam na liście marzeń, Kirgistan pojawił się niespodziewanie i mnie zauroczył właśnie tą niesamowitą naturą i przestrzenią.
Ta wieża mi w pewien sposób imponuje, dobrze, że o niej wspominasz.
Nie miałam pojęcia o jej istnieniu do momentu, w którym zaczęłam planować wyjazd. Zaciekawił mnie fakt, że tylko ta jedna budowla została
Czasami właśnie zdarza się tak, że ciężko jest znaleźć osobę, która pobiera opłatę.