Transfer z lotniska zapewniał hotel, więc jak już się ogarnęłam po zameldowaniu, wieczorem wybrałam się na rozpoznanie najbliższego terenu. Szczególnie zainteresowana byłam odnalezieniem przystanków autobusowych, żeby rano bez problemu wyruszyć w drogę. I znalazłam jeden usytuowany w centralnym punkcie placu ze skwerkiem, nie wiem czemu ale uznałam, że ten jeden wystarczy. Rano okazało się że owszem odjeżdża stąd wiele autobusów, ale w kierunku Valletty i dalej, a ja miałam tego dnia w planach pierwszą stolicę wyspy czyli Mdinę. Na szczęście kierowca wskazał właściwy, nie rzucający się w oczy, wciśnięty między kebab a pizzerię, znak z rozkładem jazdy. Autobus linii 202 zgodnie z panującym tu zwyczajem przyjechał nieco później niż przewidywał rozkład, ale najważniejsze, że był i mogłam ruszyć do celu.
Czytając przewodniki myślałam, że to dwa, owszem sąsiadujące ze sobą, ale zauważalnie odrębne miasta, na miejscu okazuje się, że jest inaczej. Przystanki Rabat 1 – 4 sąsiadujące ze sporym parkingiem sprawiają wrażenie dworca autobusowego w centrum miasteczka. Chyba każdy, kto tu przyjeżdża ma taką chwilę wątpliwości – ok, to Rabat, a gdzie jest Mdina?
Ludzie po opuszczeniu autobusu rozpierzchli się na wszystkie strony, ja nie mając konkretnie wyznaczonej trasy ruszyłam przed siebie. Przez dłuższą chwilę kręciłam się po wąskich, wyludnionych uliczkach Rabatu podziwiając typową zabudowę – jasne budynki z kolorowymi balkonami. Aż dotarłam do ulicy św. Pawła i znajdującej się tuż obok kolegiaty pod wezwaniem tego najpopularniejszego tu świętego. Niestety wszystkie drzwi były zamknięte i choć kilka razy tu wracałam, nie dane było mi zajrzeć do wnętrza. Więcej szczęścia miałam w katakumbach św. Pawła i św. Agaty, gdzie na rozległym terenie udostępnionych jest kilkanaście oddzielnych wejść do mniejszych i większych pogańskich, punickich, żydowskich i chrześcijańskich miejsc pochówków. Do każdego trzeba zejść po schodach czasem wykazując się sporą kondycją bo wejścia są nie tylko wąskie, ale również niskie.
I to w zasadzie wszystko, co można tu zobaczyć, więc czas skierować się do Mdiny, zwanej także Miastem Ciszy, która była stolicą kraju aż do przybycia Rycerzy Maltańskich w 1530 r. Jest to niewątpliwie jedno z najmniejszych i najbardziej malowniczych miast, jakie miałam okazję odwiedzić. Po kilku krokach zaczynam się czuć jakbym cofnęła się w czasie – wąskie uliczki, tętent koni ciągnących dorożki, brak samochodów i tak wszechobecna cisza. W zasadzie wystarczy spacerować labiryntem uliczek, odkrywając niemal za każdym rogiem coś ciekawego, ale warto też zajrzeć w kilka miejsc. Jednym z nich jest barokowa katedra pod wezwaniem – jakby inaczej – św. Pawła Apostoła. Bilet wstępu do katedry daje możliwość wejścia do muzeum, gdzie można zobaczyć dzieła autorstwa Rembrandta, Albrechta Dűrera oraz dokumenty inkwizycyjne. Warto również wspiąć się na mury Mdiny skąd podziwiać można panoramę niemal całej wyspy – rewelacyjnie widać Rotundę w nieopodal leżącej Moście, ale o niej w kolejnym wpisie.
zdjęcia wykonałam w lutym 2019 r.
Chcesz zobaczyć więcej Malty, zajrzyj też tutaj:
Malta – mała wyspa wielu możliwości
Mosta – miasto jednego zabytku
Pięknie tam jest. Dobrze, że kierowca był pomocny 🙂
Tam w zasadzie mieszkańcy są bardzo życzliwi i można liczyć na ich pomoc.
Byłam tam niedawno! Jak miło wrócić do tych miejsc, choćby wirtualnie 😉 Zwłaszcza, że Mdina skradła moje serce.
Uwielbiam takie stare miasteczka z wąskimi uliczkami. Miejsca, które przedstawiłaś są pełne uroku ��
PS: Tak dobrze się Ciebie czytało, że aż żałowałam, że taki krótki ten wpis 😉
Dzięki 🙂 a bałam się że za dużo tego tekstu.
Piękne zdjęcia. Aż szkoda, że mnie tam nie było
Czyli odkrywanie Malty jeszcze przed Tobą. Mam nadzieję, że moje zdjęcia trochę Cię zachęciły
Dla samych uroków, które widać na zdjęciach warto pojechać.
To na pewno, wyspa pełna urokliwych miejsc.