i umrzeć” mówił o tym włoskim mieście Goethe. Chociaż przez wieki Neapol był inspiracją dla artystów, kolebką kultury i nauki, to obecnie miasto (trzecie co, do wielkości we Włoszech) uznawane jest za jedno z brzydszych w kraju. Panujący tu nieustanny harmider, gigantyczny ruch samochodów i skuterów jednych odstrasza, a innych zachwyca. Neapol – jak chyba żadne inne włoskie miasto – wzbudza tak skrajne emocje wśród odwiedzających; ma tak samo dużo zwolenników, co i przeciwników.
Nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała przekonać się na własnej skórze jak w tym Neapolu jest naprawdę. Ze swojego pierwszego, dość krótkiego pobytu (to raczej była kilkugodzinna przerwa w podróży) zapamiętałam jedynie dziesiątki czy raczej setki pojazdów, których kierowcy niekoniecznie przejmują się zasadami ruchu drogowego. Dlatego kiedy nadarzyła się okazja do nieco dłuższego pobytu postanowiłam dać miastu drugą szansę. Tym razem nie była to podróż w nieznane, byłam przygotowana na zderzenie z miastem, które jest hałaśliwe, brudne i wielkie, bo taki obraz można wyrobić sobie po lekturze wielu internetowych wpisów.
Zazwyczaj ruszam z bardziej lub mniej szczegółowym planem zwiedzania oraz listą miejsc, które chcę czy wręcz muszę zobaczyć. Teraz było inaczej, bo Neapol to nie miejsce do zwiedzania, ale do odkrywania, smakowania i doświadczania.
Oczywiście, że nie można przejść obojętnie wobec jednej z największych starówek Europy, nie zajrzeć do choćby kilku świątyń np. do Katedra św. Januarego, kościoła Gesù Nuovo czy wreszcie kościoła św. Klary, a zwłaszcza do znajdującego się w tym klasztornym kompleksie najwspanialszego ogrodu w Neapolu. Niewątpliwie trzeba przejść przez Galerię Umberto I, której projektant wzorował się mediolańskiej Galerii Wiktora Emmanuela II by dotrzeć do Placu Plebiscytu, gdzie podziwiać możemy Pałac Królewski, wzorowaną na rzymskim Panteonie Bazylikę San Francesco di Paola. To wszystko i jeszcze dużo więcej ma do zaoferowania turyście Neapol.
Ale ja próbowałam zrozumieć zachwyty na tym miastem. Wędrowałam więc po nieodrestaurowywanych przez lata uliczkach, wśród odrapanych kamienic, zaśmieconych zaułków, gdzie raz po raz zatykałam nos, aby uniknąć wdychania wręcz kloacznych “aromatów”, starając się jednocześnie nie ucierpieć w zderzeniu z rozpędzonym skuterem. Nie będę udawać i tym razem Neapol mnie nie porwał. Kto wie, może kiedyś dam mu kolejną szansę, wszak do trzech razy sztuka.
Mimo ogromnego rozczarowania tym miastem, muszę przyznać, że dla kilku tematów warto tu przyjechać.
Po pierwsze – kulinaria! Neapol to miejsce gdzie powstała pizza. To tu koniecznie trzeba zjeść marinarę – ten cienki nieregularny placek ze spieczonym brzegiem wyłącznie z sosem pomidorowym doprawionym czosnkiem, oliwą i listkiem świeżej bazylii lub też margeritę dodatkowo z chlubą Kampanii czyli mozzarellą di bufala. W Neapolu pizzę można kupić niemal wszędzie, ja odwiedziłam jeden z lokali Pizzeria Gino Sorbillo. Nie wiem, czy wiecie, ale w Neapolu sprzedaje się także pizzę smażoną, czyli fritto ripieno przypominającą wielki pieróg.
Mówi się, że Neapol to kulinarny raj na ziemi i poza pizzą naprawdę warto spróbować wielu lokalnych dań jak choćby ragù napoletano czy pulpetów w sosie pomidorowym, sezonowo dostępnych kwiatów cukinii czy gnocchi alla sorrentina. Nieco mniejszy głód można zaspokoić jednym z popularnych dań street foodu czyli cuoppo (papierowy rożek wypełniony smażonymi owocami morza w cieście naleśnikowym, dostępne są również wersje z mozarellą czy warzywami). A miłośników słodkiego na pewno zachwyci babà czyli drożdżowe ciastko obficie nasączone rumem lub limoncello. Najbardziej znany deser Neapolu to sfogliatella – ciastko nadziewane ricottą i owocami kandyzowanymi.
Po drugie – Maradona! Dlaczego tu narodził się fanatyczny, wręcz religijny, kult Diego Maradony? Piłkarz stał się ikoną podczas swojego pobytu w klubie SSC Napoli w latach 1984-1991, dzięki niemu zespół zdobył mistrzostwa Serie A oraz Puchar UEFA. Wiele ścian budynków w Neapolu jest ozdobionych muralami z jego podobizną, stadion nosi jego imię. Natomiast w dzielnicy Quartieri Spagnoli znajduje się Largo Maradona – mały zakątek Neapolu, gdzie można kupić koszulki, pamiątki, zobaczyć zdjęcia, murale, to po prostu centrum kultu Maradony w Neapolu. Wielbiciele boskiego Diego koniecznie muszą odwiedzić też bar Nilo – właściciel stworzył tu kapliczkę ku czci piłkarza, gdzie główne miejsce zajmuje pukiel włosów traktowany niemal jak relikwie świętego.
Po trzecie – szopki! Nieważne w jakim miesiącu pojawisz się w Neapolu, na Via San Gregorio Armeno zawsze trafisz na Boże Narodzenie. Tradycja szopek neapolitańskich sięga średniowiecza. Szopka neapolitańska to dziesiątki postaci i scenek, które nie są przypadkowe i mają swoje symboliczne znaczenie. Obowiązkowym elementem umieszczanym w szopce jest też jedzenie – kiełbasy, sery, ryby, makarony, kosze owoców, worki mąki i gąsiory wina. Zwykle bywa 12 kupców, każdy odpowiada innemu miesiącowi Uwagę przykuwają scenki i rekwizyty zaczerpnięte z codzienności, mamy tu więc scenki przedstawiające pracę kucharzy, rzeźników, mechaników, piekarzy, garncarzy, ale też dziennikarzy, lekarzy, polityków czy celebrytów. Elementy szopki najczęściej wykonane są z korka, a postaci z terrakoty. Część sklepików to również warsztaty twórców tych świątecznych arcydzieł.
Po czwarte i ostatnie – szczęście! Cornetto rosso portafortuna wyglądający jak papryczka peperoncino czerwony rożek jest w Neapolu wszędzie. Na straganach, w witrynach sklepów, w samochodach, nad wejściem do baru, na rękach, przy torebkach. To symbol szczęścia, talizman chroniący przed pechem. Niegdyś wykonywany z korala, dziś z plastiku ma za zadanie przynosić szczęście, chronić przed pechem i złymi siłami. A jeszcze większą ochronę zapewni potarcie nosa Busto di Pulcinella jednego z najczęściej fotografowanych obiektów w centrum historycznym.
Podpowiedź dla zainteresowanych: trasę Rzym – Neapol można pokonać na pokładzie Frecciarossa czyli szybkimi pociągami Trenitalia, które na tej trasie rozwijają prędkość do 300 km/h.
Zdjęcia wykonałam w kwietniu 2024 r.
Więcej relacji z moich podróży po różnych zakątkach Italii znajdziecie tutaj -> Włochy
Olu, jak zawsze z przyjemnością przeczytałam. Czekam na kolejne 🙂
Dzięki Agatko 🙂 postaram się jeszcze kilka włoskich wpisów w najbliższym czasie opublikować.
Mój mąż studiował w Neapolu przez chwilę … wrócił zachwycony. Mnie nigdy nie ciągnęło do tego miasta (jak i całych Włoch) -bo to nie moje klimaty … Teraz kiedy przeczyłam 4-tomową powieść Ferrante o tym mieście – tym bardziej tam chyba nie pojadę (ksiązkę polecam)
Na szczęście na świecie jest tyle ciekawych miejsc, że każdy – jeśli tylko będzie chciała – znajdzie coś interesującego dla siebie
Nigdy nie myślałam by zawitać do Neapolu, jakos mi tam nie po drodze.
Tak jak w tekście wspomniałam – wcześniej byłam przejazdem i po tym doświadczeniu wracać nie chciałam. Ale cena czyni cuda 🙂 samolot z Wrocławia i pociąg na trasie Neapol-Rzym był tańszy niż bezpośredni lot 🙂
Dobrze wiedzieć o możliwości tanich lotów do Neapolu.