Ścielące się w północno-centralnej Polsce województwo kujawsko-pomorskie znane jest, przede wszystkim, ze swoich dwóch stolic – z pachnącego piernikami i dumnego Kopernikiem Torunia oraz Bydgoszczy – do dziś nazywanej „Wenecją Północy”. Region ten obfituje (i to jest właściwie słowo) w wyjątkowo liczne zabytki, uzdrowiska, a także bardziej i mniej znane atrakcje przyrodnicze. Zdecydowanie zatem jest tutaj co odkrywać! To malowniczy obszar pełen mniejszych lub większych krzyżackich fortec, warownych zamków, a także doskonale utrzymanych (często zrekonstruowanych) średniowiecznych – gotyckich zabytków. To wreszcie region dosłownie poprzecinany licznymi szlakami turystycznymi – m.in. ciągnącym się dosłownie przez całą Europę Szlakiem św. Jakuba, dalej Szlakiem piastowskim i Szlakiem cysterskim, czy też Europejskim Szlakiem Gotyku Ceglanego. Słowem, kujawsko-pomorskie to taki wycinek Rzeczpospolitej, w którym bez większego trudu odnajdujemy wiele zjawiskowych miejsc z mnóstwem interesujących zabytków i iście turystycznych atrakcji. Kontynuując nasz urlopowy objazd po tym północno–centralnej Polsce, wracamy dziś – raz jeszcze – do gościnnej skądinąd ziemi chełmińskiej, gdzie proponuję zatrzymać się, na nieco dłużej, w dwóch malowniczych miejscach… 

Pierwsze z tych miejsc to niewielka – 15 tysięczna – Chełmża, znana również przez wiele wieków (za czasów panowania germanów na tym terenie) jako Culmsee. Okazuje się, iż to jedno z najstarszych miast tego regionu. Prawa miejskie otrzymała w 1251 roku, czyli jedynie 19 lat po Toruniu stając się za niedługo nawet stolicą diecezji chełmińskiej – przeniesionej tu z niedalekiego Chełmna. Ponieważ zamianowany ordynariuszem nowej diecezji Biskup Heindenryk potrzebował katedry, dlatego też jeszcze w 1251 roku zaczęto budowę świątyni fundując ją dla większego bezpieczeństwa na wysokiej na skarpie tuż nad jeziorem. Tutejsza gotycka bazylika – dziś konkatedralna – p.w. Świętej Trójcy to historycznie niewątpliwie najcenniejszy zabytek tej miejscowości, a przez to duma Chełmży. I nie bez powodu, wszak obiekt ten jest uznamy przez historyków za jedną z pierwszych budowli gotyckich na całym Pomorzu. Nie wdając się w szczegółowe opisy katedry (gdy się tam udacie – to dokładnie obejrzycie sobie ją sami, a wierzcie mi – jest co oglądać), chcę tylko zwrócić uwagę na jeden (jak się okazuje dość intrygujący, a jednocześnie powszechny w świątyniach tego regionu) wspólny motyw dekoracyjny, a może lepiej powiedzieć charakterystyczny element wystroju kościoła. Otóż, wewnątrz chełmżyńskiej świątyni znajduje się tzw. „meluzyna” (swoją drogą, niemal identyczną ufundowaną przez Bractwo św. Huberta – patrona myśliwych – odnajdujemy w kościele farnym, w pobliskim Chełmna). Meluzyna, to nic innego jak świecznik tyle, że świecznik bardzo specyficzny, bo w kształcie fachowo wyprawionej głowy jelenia wraz z porożem – zwanym przez myśliwych także „wieńcem”. Na środku głowy, między rogami często odnaleźć można również czerwony lub zielony krzyż. Co ciekawe świecznik ten w wielu wypadkach pełni również rolę niejako naturalnego barometru a właściwie raczej higrometru. Według bowiem starych podań w łańcuch świecznika skrzętnie wplatane były sznury konopne i … włosy pobożnych niewiast. Dzięki temu przedziwnemu zabiegowi głowa zwierzęcia (najpewniej na wskutek mniejszego lub większego zawilgocenia powietrza, na które „reaguje” swoją długością odpowiednio spreparowany sznur) wraz z potężnym porożem autentycznie się porusza, niczym znany – niestety już chyba tylko starszemu pokoleniu domowy „barometr”. I tak, kiedy jest sucho, ciepło, a co za tym idzie słoneczna pogoda – dumna głowa jelenia powoli, majestatycznie obraca się w stronę ołtarza, jednak gdy w powietrzu czuć wilgoć albo ciśnienie spada i zanosi się na deszcz, zwraca się w kierunku centralnego wyjścia z kościoła. Co ciekawe, samą obecność meluzyny w kościoła tłumaczy prastara święta legenda, mająca swoje korzenie jeszcze w przedchrześcijańskich mitach ludów śródziemnomorskich. W kulturze chrześcijańskiej rozgłos owej legendzie nadał zakon benedyktynów. Związana był ona z opowieściami o patronach myśliwych, takich jak św. Hubert czy św. Eustachy, a także z różnymi kościołami i osobami historycznymi. Myśliwy ściga jelenia, który nagle obraca się, między jego rogami ukazuje się krzyż, a jeleń ludzkim głosem wzywa do postawienia w owym miejscu świątyni. Z tego, co mi wiadomo, taki lub podobny „rodowód” na pewno posiada kilka kościołów w Polsce.

Ponieważ „czas nie jest z gumy” – chcąc nie chcąc opuszczamy powoli bazylikę konkatedralną i zmierzając w kierunku Rynku (który mimo wszystko jakoś nie zwala z kolan) po lewej stronie mijamy ulicę Łazienną, na której to ustawiono pomnik upamiętniający dwie arcyważne dla Chełmży postaci. To odlana z metalu, wyjątkowo nowoczesna rzeźba (zdaniem niektórych niekoniecznie konweniującą z bardzo spójną architekturą miasta), która przedstawia – Heindenryka – założyciela miasta oraz (jak pamiętamy) pierwszego biskupa chełmińskiego. Druga, zaś to błogosławiona Juta – nazywana „siostrą ubogich”. Otóż Heinderyk – jak donoszą historycy – był również spowiednikiem i kierownikiem ojcem Juty, a ta najwidoczniej za jego radą opatrznościowo poświęciła swe życie, by pomagać opuszczonym, biednym i chorym – zdobywając w ten sposób „palmę świętości”.

W starej Chełmży odnajdujemy jeszcze jeden szczególny symbol miasta, który administracyjnie wykracza co prawda poza stare i historyczne miejskie granice. Niemniej jednak dla wielu, tak spośród mieszkańców, jak i gości – jest tym najatrakcyjniejszym. To Jezioro Chełmżyńskie. Zgodnie uznawane

Podsumowując – Chełmża to naprawdę niewielkie, ale też i wyjątkowo bogate w historię oraz liczne artefakty miasteczko. Sadze, że niewątpliwie przypadnie ono do gustu miłośnikom legend i barwnych opowieści oraz urokliwych starych kamienic (niestety wiele z nich pilnie wymaga kapitalnego remontu), nierówno brukowanych uliczek, ale amatorom aktywnego wypoczynku nad wodą. Wpadnijcie tu kiedyś, może również Wam się spodoba. Wszak jak mawiają – „małe jest piękne”! A my tymczasem, ruszamy dalej …

Kolejne miasto, które symbolicznie „odhaczamy” na naszym wakacyjno–urlopowym szlaku – to większe od Chełmży – 25-tysięczne Świecie. Miejscowość ta leży na Pojezierzu Pomorskim u ujścia rzeki Wdy do Wisły – i podobnie jak Toruń czy Chełmża należy do najstarszych miast pomorskich i nadwiślańskich. Pierwsze wzmianki o Świeciu pochodzą z 1198 roku, kiedy to gród ten był siedzibą księcia pomorskiego Grzymisława. Około 1320 roku w Świeciu zostało utworzona komturia krzyżacka, a 15 lat później w widłach Wisły i Wdy zakon rozpoczął budowę potężnej murowanej warowni. Zapewne dzięki temu faktowi posiadające coraz większe znaczenie Świecie – w 1338 roku otrzymało przywilej lokacyjny na tzw. „prawie chełmińskim”. Po wielu politycznie burzliwych wiekach i przechodzeniu „z rąk do rąk”, w okresie rozbiorów miasto włączone zostało do Prusów. W tym czasie również władze pruskie podjęły odważną decyzję o translokacji miasta, w pobliże klasztoru Bernardynów, ze względu na fakt, iż miasto w czasie powodzi wielokrotnie było zalewane i sukcesywnie niszczone przez wody Wisły. Tyle historii… A my ruszamy w miasto, a raczej patrząc na współczesną lokalizację na jego obrzeża.

Nasz spacer zaczynamy od „starofarnego” (jak tutaj mawiają) kościoła św. Stanisława Biskupa i Męczennika, pochodzącego z drugiej połowy XIV wieku. Świątynia popadła w niemal całkowitą ruinę, a jej odbudowa z powojennych zgliszcz to dopiero lata 80-te ubiegłego wieku. Zapewne ze względu na fakt, że miasto w chwili obecnej tak naprawdę urbanistycznie rozwija się na drugim brzegu, czyli za Wisłą, zaś ta, nieco zaniedbana jego część, nie jest popularnym miejscem dla wielu zwiedzających. O tym bowiem, co w sobie kryje wiedzą częstokroć tylko ci, którzy zanim przybędą do Świecia wpierw zmierzą się poważniej z jego historią. Do wewnątrz świątyni zaglądamy ciekawsko przez kratę i … ruszamy dalej. Moja uwagę zwracają również położone m.in. przy ul. Farnej niewielkie (niemalże miniaturowe domki jednorodzinne), które daleko bardziej przypominają znane mi z działek rekreacyjnych altanki, niż regularną miejską zabudowę. Najwyraźniej jednak są one całorocznymi domami mieszkalnymi, o czym oświadczy cała zorganizowana wokół nich infrastruktura. Niektóre z nich prezentują się naprawdę nowocześnie. Niestety jednak – być może ze względu na porę dnia – nie udaje mi się spotkać nikogo kto mógłby zaspokoić moją ciekawość i wytłumaczyć, skąd tutaj w Świeciu takie nietuzinkowe architektoniczne rozwiązania?

Bulwarem nad wolno snującą się Wdą zmierzamy w kierunku całkiem dobrze zachowanych ruin pokrzyżackiego zamku, który – ze względu na rozbudowę i modernizację (jak można wyczytać na tablicy informacyjnej) – w chwili obecnej jest niedostępny dla zwiedzających. Czyżby Zakon Krzyżacki szykował się do powrotu? Choć sama budowla nie zwala z nóg swoich rozmachem, to warto wiedzieć, że był to właściwie jedyny zamek wodny na terenie Polski, tzn. taki, który chroniony był przez specjalny system fos i sama rzekę Wdę. Zbudowany został przez Krzyżaków w latach 1309 – 1350, właśnie tutaj tuż przy ujściu Wdy do Wisły. Wyróżnia go także, nietypowa dla budownictwa krzyżackiego okrągła wieża, w dodatku wyraźnie odchylona od pionu na skutek regularnego podmywania jej przez wodę.

Już na koniec dzisiejszego spaceru zostawiamy sobie centrum. Tutaj, zaś szybka eksploracja Rynku i dłuższe zatrzymanie, w pobernardyńskim zespole klasztornym połączonym w jedną całość z przepięknie odnowionym kościołem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Kompleks ten przez mieszkańców Świecia pieszczotliwie nazywany jest „klasztorkiem”. Jest to stosunkowo niewielka (wręcz kameralna) budowla w stylu barokowym wzniesiona dla zakonu bernardynów, którzy zostali sprowadzeni tutaj, aby przeciwdziałać szerzącej się w mieście Reformacji. Obecny wystrój wnętrza świątyni pochodzi z końca XVIII wieku, a więc z czasów panowania ostatniego króla polski – Stanisława Augusta Poniatowskiego, co zresztą skrzętnie podkreślone jest w historycznym przewodniku po świątyni. Jest tam również informacja, iż obiekt ten odnowiony został dzięki wsparciom funduszy unijnych. I bardzo dobrze, bo wierzcie mi – świątynia ta mimo, że niewielka wraz okalającym ją kompleksem pobernardyńskim jest naprawdę perełką, z której mogą być dumni nie tylko ci, którzy mieszkają w Świeciu.

Warto na koniec wspomnieć jeszcze o dość ciekawym projekcie realizowanym w regionie, a mianowicie o Kujawsko–Pomorskiej Trasie Filmowej. Okazuje się, że w jego ramach – właśnie tutaj w odwiedzanym przeze mnie dziś regionie – powstawały niemal kultowe produkcje filmowe takie, jak choćby „Rejs” Marka Piwowskiego, „Blizna” Krzysztofa Kieślowskiego, czy wyreżyserowane przez Jerzego Hoffmana „Prawo i pięść”. Na tym jednak nie koniec, bo z jakiegoś powodu te urokliwe choć może wielu z nas niezbyt powszechnie znane miejsca nadal fascynują twórców filmowych. Przykład? Proszę bardzo! To właśnie w te rejony do starej Chełmży, grającej filmowe „Dobrowice” przyjeżdża Maciej Stuhr w pierwszym odcinku produkcji zatytułowanej Belfer, zaś niedalekie Chełmno – z powodzeniem (na czas zdjęć filmowych) zamieniło się w przedwojenny Królewiec, w japońskim dramacie historycznym pt. Persona non grata. Nie wspominając już o tym, że Stara Fara ze Świecia wraz z przylegającym do niej terenem „zagrała” polskim w serialu wszechczasów, tj. w produkcji Czterej pancerni i pies – stając się miejscem romantycznej randki Marusi i Janka.

zdjęcia wykonałam w sierpniu 2020 r.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

18 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Bookendorfina Izabela Pycio
20 września 2020 08:38

Moja babcia uwielbiała odwiedzać te rejony, jakoś tak mocno ją przyciągały swoim pięknem i historią. 🙂

Magdalena
20 września 2020 10:07

To mój region, byłam we wszystkich miastach i budowlach o których piszesz.. Twój post to dla mnie sentymentalna podróż.

Karolina G.
20 września 2020 10:51

Lubię takie historyczne rejony Polski. Tam jest co zwiedzać. A Twój obszerny post jest dowodem na to, że Polska ma przed turystami jeszcze wiele tajemnic 😉

Pozdrawiam,
Karolina z TAMczytam

Skarby na półkach
21 września 2020 14:04

rejon zupełnie mi nie znany, ale tak mnie po nim oprowadziłaś, ze mam chęć zobaczyć wszystko sama, tzn. na żywo 🙂

Irena i Marek
21 września 2020 14:44

Nie znam zupełnie tych rejonów Polski, a pokazałaś je bardzo przystępnie. Tyle historii, zabytków, ciekawostek, zdjęć. Tyle pięknych miejsc.
Z ciekawością przeczytałam i obejrzałam.
Dzięki, że przekazujesz dalej relacje ze swoich podróży po Polsce.
Pozdrawiam 🙂
Irena- Hooltaye w podróży

IdziemyDalej.pl | Krzysiek
21 września 2020 17:28

Piękne regiony choć często niedoceniane turystycznie. Przydałaby się jakaś mapka miejsc które opisujesz, ale ogólnie super że przybliżasz ziemie chełmińską!

Szlak Za Szlakiem
6 października 2020 11:36

Super tekst i piękne zdjęcia. Nie byłam jeszcze w tych regionach, ale Twój wpis tak mnie zainteresował, że koniecznie muszę zaplanować wypad. Świetna robota, zwłaszcza jeszcze chodzi o opisy.

Dominika
9 marca 2021 21:11

Oj, nigdy nie byłam w tych miejscach, a szkoda! Dodaje do mojej listy miejsc, ktore w Polsce koneicznie musze odwiedzić!

piekne zdjęcia! czułam się jakbym była z Tobą tam! 🙂

Paulina K.
5 listopada 2021 15:10

Chyba z 2 lata temu udałyśmy się w tamte strony, jest co zwiedzać.