Ze wszystkich miast, które dane mi było dotąd poznać jest kilka takich, do których zawsze wracam z radością. Wśród nich jest włoskie miasteczko znane dzięki św. Franciszkowi. Ilekroć tu jestem zastanawiam się: co byłoby gdyby nie pojawił się tu ów radosny święty? czy to miasteczko byłoby tak często odwiedzane? czy powstałaby tak pięknie ozdobiona freskami bazylika? – w której nie wolno robić zdjęć, ale tym razem nie mogłam się oprzeć pokusie:) Na szczęście dla mnie, i chyba nie tylko dla mnie, Asyż jest znany na świecie i przyciąga tysiące turystów.
Tym razem trafiłam tu w pewnego listopadowego dnia, turystów było niewielu, a i miejscowych jakby mniej niż w sezonie. Zaczęłam od wizyty w Santa Maria degli Angeli i bazyliki wybudowanej dla ochrony pierwszego miejsca związanego z działalnością św. Franciszka – ślicznego kościółka z X w. zwanego Porcjunkula. W tym miejscu przed ponad 20 laty rozpoczynałam swoją pierwszą samodzielną wyprawę.
A później oczywiście dotarłam na górę, pospacerować wąskimi uliczkami, napić się kawy i przede wszystkim nacieszyć się tym, co wokół. I choć przez te lata nieco się zmieniło – jednak za każdym razem to miejsce mnie urzeka, zawsze znajdę tam coś nowego; za każdym razem spoglądam na Asyż i na okolicę inaczej; z innego punktu widzeia. Wyjeżdżając wiem, że kiedyś znów tu powrócę. Bo dla mnie Asyż jest miejscem zaczarowanym, miejscem pełnym tajemniczości, wiary i wytchnienia. 🙂
zdjęcia wykonałam w listopadzie 2010 r.
Nigdy w Asyżu nie byłam. Natomiast Asyż mieli okazję odwiedzić moi rodzice, wiele, wiele lat temu. Jednak bardzo dobrze wspominają wizytę w tym mieście, jak i możliwość odwiedzenia bazyliki.
Uwielbiam Włochy i często wracam, ale w Asyżu jeszcze nie byłam. Myślę, że bardzo by mi się podobało.
W Asyżu byłam dawno temu, jako dziecko, więc niewiele pamiętam, ale chętnie bym odwiedziła to miasteczko raz jeszcze.