Dawno temu, jeszcze przed nastaniem ery pandemicznej, często dzięki spontanicznej decyzji ruszałam w nieznane. Z biegiem lat stwierdziłam, że może warto coś zmienić, zacząć dokładniej analizować trasę, planować kolejne etapy podróży. Takie detalicznie opracowane zwiedzanie ma wiele plusów, udało mi się w taki sposób odwiedzić kilka ciekawych miejsc i sporo zobaczyć. Wraz z każdym takim wypadem zdobywałam wiedzę na co zwracać uwagę, jak wybierać nie tylko to, co popularne dla turystów, ale też atrakcyjne dla mieszkańców. Korzystając z podpowiedzi innych, bardziej doświadczonych, podróżujących stworzyłam nawet swój formularz do planowania tras, kosztów, podróży. Wyprawy, które miałam zaplanowane na 2020 r. były opracowane wzorcowo. Niestety wtedy przyszedł covid i trzeba było wrócić do spontanicznych wypadów.
Pewnego dnia, mimo wciąż trwającej pandemii, postanowiliśmy z Młodym ruszyć się z domów i spotkać w “połowie drogi”. Jako, że oboje mieliśmy skorzystać z komunikacji publicznej, to owa połowa wypadła w Poznaniu. Wcześniej bywaliśmy w tym mieście wielokrotnie. Jednak od ostatniego pobytu minęło już sporo czasu i te kilka godzin było okazją do odkrycia na nowo znanych już miejsc.
Zaczęliśmy klasycznie od starówki. Pamiętałam, że jest stylowa i tętniąca życiem. Stary Rynek, kolorowe kamienice, Ratusz czy domki, w których znajdowały się kramy poznańskich kupców. Ozdobą Rynku są fontanny, pojawiły się one jako studnie ozdobione rzeźbami już w średniowieczu. Jednak do dziś w historycznej formie zachowała się tylko fontanna Prozerpiny przed ratuszem. Pozostałe zostały zrekonstruowane po 2000 roku.
Na kwadrans przed 12.00 przed pochodzącym z XVI w. renesansowym Ratuszem gęstnieje tłum turystów. Wyczekują z aparatami, telefonami, kamerami w rękach, by w samo południe obejrzeć trykające się koziołki – symbol Poznania. Ich obecność związana jest z legendą, w której prawdziwe koziołki, by nie dać się upiec na ruszcie, uciekły na wieżę, gdzie przerażone wysokością zaczęły się trykać rogami.
Z Rynku – wzmocnieni gorącą czekoladą z Pijalni czekolady E.Wedel – ruszyliśmy na Ostrów Tumski. Do miejsca gdzie założono jeden z pierwszych grodów. Centralnym punktem wyspy jest Bazylika Archikatedralna św. Piotra i Pawła. Ten jeden z najstarszych kościołów w Polsce jest po prostu miejscem które należy zobaczyć. We wnętrzach Katedry znajdziemy wspaniałą tzw. Złotą Kaplicę, czyli mauzoleum pamięci pierwszych władców, a w podziemiach zachowane ruiny dawniejszych konstrukcji, grobów Mieszka I i Bolesława Chrobrego oraz misę chrzcielną.
Wokół wyspy znajdują się też trzy muzea: Archidiecezjalne ze wspaniałą kolekcją dewocjonaliów oraz najstarszą polską relikwią – mieczem świętego Piotra; Rezerwat Archeologiczny Genius Loci z fragmentem konstrukcji wałów obronnych z czasów Mieszka I. Jest tu również Brama Poznania – Interaktywne Centrum Historii Ostrowa Tumskiego (ICHOT), gdzie możemy poznać historię początków Poznania i państwa Polskiego. Niestety nie udało nam się żadnego z nich odwiedzić – bilety trzeba kupować z pewnym wyprzedzeniem.
Ruszyliśmy więc dalej na Śródkę – średniowieczną osadę, w której do dziś zachowały się zręby oryginalnego planu urbanistycznego, malowniczy średniowieczny kościółek św. Małgorzaty, liczne kawiarenki i restauracje. A najnowsza atrakcja to mural „Opowieść śródecka z trębaczem na dachu i kotem w tle”. Autor projektu wykorzystał zachowane zdjęcia dawnej Śródki i zaproponował koncepcję namalowania na ścianie kilku kamieniczek z użyciem przestrzennej iluzji. Mural niezmiennie od momentu powstania budzi zachwyt turystów, ale również mieszkańców Poznania.
Powoli trzeba było wracać w kierunku dworca, więc zajrzeliśmy jeszcze do dzielnicy Cesarskiej – najmłodszej spośród zabytkowych dzielnic Poznania, powstałej w pierwszych latach XX w. Jej centralnym punktem jest Zamek Cesarski, wzniesiony przed 100 laty dla ostatniego niemieckiego cesarza Wilhelma II. Obecnie znajduje się tam największe w Wielkopolsce Centrum Kultury organizujące coroczne obchody imienin głównej arterii śródmieścia czyli ul. Święty Marcin, podczas których ulica zmienia się w wielki jarmark, na którym króluje oczywiście rogal świętomarciński. Na koniec rzut oka na Plac Mickiewicza z pomnikiem wieszcza, choć bardziej uwagę przykuwa sąsiedni pomnik Poznańskiego Czerwca 1956 i czas wracać do domu.
zdjęcia wykonałam w listopadzie 2021 r.
Olu, jak zawsze doskonale się czytało. Zapisuję Poznań na liście “do zobaczenia”
Dzięki za miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie i polecam Poznań 🙂
Poznań był zawsze na szybko, po macoszemu i od dawna w planach by lepiej go poznać. Może uda się w 2022.
Nie pozostaje nic innego, jak życzyć, żeby się udało w 2022 nie tylko Poznań, ale też inne miejsca z listy marzeń odwiedzić.
Niebawem wybieramy się do Poznania, ale stawiamy na Rogalowe Muzeum Poznania, Muzeum Pyry i Muzeum Powstania Wielkopolskiego.
Moje obecne miasto 🙂 fajnie o nim poczytać z innej perspektywy
🙂 będąc przez chwilę zauważa się inne rzeczy niż mieszkając na stałe
Tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia, kilkakrotnie tam byłam, ale wciąż czeka coś nowego do odkrycia. 🙂
No właśnie ten odwieczny dylemat – wracać, tam gdzie już się było czy jednak jechać w nowe i nieznane
W Poznaniu nie byłam dawno, oj dawno…
Może warto wrócić 🙂
Uwielbiam Poznań. Wybieram się tam końcem stycznia.
Udanego wyjazdu!
O Poznań nigdy nie zahaczyłam, widzę, że to ciekawe miasto i warto go bliżej poznać.
Miasto ma wiele do zaoferowania, polecam – warto odwiedzić, nawet na kilka godzin.
Ja jestem Wielkopolanin z urodzenia, ale dziś mieszkam daleko, o zgrozo z 15 lat nie byłem w Poznaniu
Kiedyś bywałam częściej, a teraz pojawiłam się też po 15 latach od ostatniej wizyty.
Często Poznań odwiedzałem służbowo będąc na Targach Poznańskich, na turystykę zazwyczaj brakowało czasu. Trzeba wkoncu to nadrobić. Świetny opis i zachęcające zdjęcia 😊
Mam nadzieję, że Cię zachęciłam do turystycznych odwiedzin 🙂
Ciekawy opis i piękne zdjęcia 😃
Dziękuję za miłą opinię 🙂